 |
FORUM PRZENIESIONE! nowy adres: http://exlibris.ifastnet.com
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
psota
Dołączył: 30 Lis 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 12:21, 20 Sty 2008 Temat postu: Krzaki [M] |
|
|
Z nutką radości
Serdecznie podziękowanie becie, którą jest Sara za podsunięcie mi pomysłu oraz "wspracie" ( <---- raczej groźba).
________
Tytuł: "Krzaki"
Autor: Psota
Beta: Sara
Krzaki
Szedł szkolnym korytarzem, trzymając w rękach książki, które niemal wypadały mu z rąk. Na dodatek kałamarz z niebieskim atramentem, co chwila przesuwał się po kolorowych okładkach, grożąc wylądowaniem na ziemi i zrobieniem wielkiego kleksa. Oczywiście, to on musiałby posprzątać cały ten bałagan. Bo kogo obchodzi, że Irytek wpadł na pomysł, by zabrać mu torbę, wysypując przy tym wszystkie rzeczy?
Ten dzień zaczął się okropnie dla młodego Stebbinsa. Na początku biegnąc, by nie spóźnić się na lekcję zielarstwa, wpadł na profesora Snape'a. Całe zdarzenie skończyło się tym, że dostał szlaban na dzisiejszy wieczór, przy okazji pozbawiając paru punktów Ravenclaw. Wściekły, po części na nauczyciela i po części na siebie, dotarł do szklarni, gdzie mieli wyciskać sok z wielkich, obleśnych i do niczego niepodobnych roślin. Z obrzydzeniem patrzył, jak brązowa ciecz z grudkami skapuje do przygotowanych przez panią Sprout naczyń. Później odbył się nudny wykład z historii. Nudząc się, rysował, a raczej bazgrolił na kartce bez większego sensu. Z tego wszystkiego wyszedł mu ładny wzór przypominający pnącą się winorośl z owocami w kształcie kwadratów. Następną dwugodzinną lekcją były eliksiry. Maksymalnie skupiony starał się wykonać miksturę wspomagającą pracę wątroby. Przyznał sam sobie, że wyszła całkiem nieźle, chociaż kolor był zbyt wyrazisty, niż podawał podręcznik. Najciekawsza była transmutacja. Jedyny przedmiot, który wkradł się w serce młodego krukona, fascynując go niesamowicie. Wykonując skomplikowane ruchy różdżką oraz dokładnie wymawiając zaklęcie, udało mu się przemienić krzesło w lampkę nocną świecącą różnymi kolorami i kołyszącą się na boki. A później ten nieszczęsny Irytek i jego pomysły...
Otrząsnął się, zostawiając za sobą dzisiejsze wydarzenia. Na szczęście lekcja z profesor McGonagall była ostatnią dzisiejszego dnia. Teraz wystarczyło bezpiecznie udać się do dormitorium. Zostawić tam wszystkie rzeczy. Wygrzebać w wolnej chwili z dna szafy starą torbę, po czym udać się na pyszny obiad do Wielkiej Sali. Z tym bezpiecznym dojściem był jednak problem. Kiedy skręcał w stronę schodów prowadzących na wieżę wschodnią, ktoś go potrącił. Wszystko, co niósł wylądowało na ziemi, a kałamarz pięknie roztłukł się na ścianie, tworząc malowniczego kleksa przypominającego rozlane mleko. Jedynie kolor się nie zgadzał. Przed oczami mignęły mu proste włosy. Oglądając się za siebie, zobaczył drobną dziewczynę o niebieskich oczach ciągniętą przez koleżankę. Krzyknęła ona krótkie przeprosiny, po czym jej postać znikła za zbroją osiemnastowiecznego rycerza. Westchnął ze zrezygnowaniem. Już drugi raz dzisiejszego dnia zgiął się po rozsypane książki. Po wyciągnięciu z wewnętrznych kieszeni szaty różdżki, wypowiedział cicho zaklęcie czyszczące. Miał szczęście, że nie przechodził tędy żaden z nauczycieli albo Filch. Wtedy musiałby czyścić plamę ręcznie, na co nie miał bynajmniej ochoty. Wzdychając ciężko, podążył do pokoju wspólnego, teraz zatłoczonego przez uczniów Ravenclaw’u.
***
Siedząc obok rozgadanego Michaela i dłubiąc widelcem w talerzu, kompletnie stracił apetyt na myśl o dzisiejszym szlabanie. Nie miał nic do profesora Snape, ale przebywanie w jego towarzystwie nie było przyjemnością. Miał nadzieję, że obejdzie się bez zbędnych złośliwości. Zostawiając kłopoty oraz rozgrzebany schab, wziął kielich, by napić się soku z dyni. Patrząc w bok, zauważył dziewczynę, która dzisiaj go potrąciła. Siedziała przy stole Hufflepuffu. Mógł się jej dokładnie przyjrzeć. Jej niebieskie oczy iskrzyły się podekscytowaniem, gdy opowiadała coś koleżance obok. Wymachiwała przy tym żywo rękami. Proste, brązowe włosy opadały gładką taflą na ramiona. Na szyi zawieszony miała złoty medalik w kształcie żaby. Domyślił się, że śpiewała w szkolnym chórze, któremu zawsze akompaniowały ropuchy.
Odstawił naczynie, po czym szturchnął Michaela, przerywając mu tym jakąś fascynującą opowieść z życia jego ciotki. Ten popatrzył na niego gniewnym wzorkiem.
- Znasz może tę dziewczynę siedzącą przy stole Puchonów... obok półmisku z jabłkami... przodem do nas? - zapytał Stebbins, siląc się na obojętny ton.
- To jest panna Fawcett. Imienia nie pamiętam - odpowiedział, przyglądając się teraz jedzącej pudding pomidorowy puchonce.
- Na czym to ja skończyłem? - zaczął Corner. - Aha. I widzisz, ciotka Adelajda sprzedała ten dziwny mechanizm. Według mnie przypominał on trochę tłuczek, ale nie ten, co używany jest w quidditchu, tylko ten kuchenny. - Zamyślił się na chwilę, po czym zapytał - A ty jak myślisz? Co mogłoby to przypominać?
- Ja - przeklął w myślach Werter Stebbins, karcąc się za to, że nie słuchał kolegi. - Ja... nie wiem. Może zapytamy się później nauczyciela mugoloznastwa? - Wymyślił pytanie na poczekaniu.
- Rzeczywiście, dobry pomysł. Może zaraz po obiedzie? - głos kolegi pełen entuzjazmu nie pozwalał mu odmówić:
- Jak chcesz.
Stebbins w duchu podziękował Merlinowi za to, że udało mu się wybrnąć z tej rozmowy. Jakby Michael dowiedział się, że w ogóle go nie słuchał, myśląc o brązowowłosej dziewczynie, na pewno, by się obraził. Jednakże, on nie szukał zwady z kimkolwiek. Cieszył się, że Corner nie zainteresował się obiektem jego obserwacji. W sumie Fawcett była przeciętną dziewczyną. Nie dorównywała urokiem Ginny, o której nasłuchał się wiele z opowieści Michaela.
Starając się odnaleźć w myślach jakiegoś znajomego puchona, został pociągnięty przez kolegę. Nie mając zbytniego wyboru, udał się za nim w poszukiwaniu profesora.
***
Z westchnieniem podniósł rękę, by zapukać do gabinetu Snape'a. Usłyszawszy stłumione „wejść”, nacisnął klamkę i niepewnie przekroczył próg.
- A, Stebbins - dobiegł zimny głos zza biurka. - Widzisz te pudła?
Przytaknął, z przerażeniem patrząc na pięć wielkich kartonów stojących pod obrazem Salazara Slytherina.
- Znajdują się w nich składniki do eliksirów. Rozpakujesz wszystkie i poustawiasz na odpowiednich półkach - rzekł zadowolony Severus, upajając się zniesmaczoną miną puchona.
- Jeszcze jedno. Mam nadzieję, że uporasz się z tym dziś, ponieważ nie mam najmniejszej ochoty na zobaczenie cię tu jutro. Co tak stoisz? Weź się do pracy!
Utwierdzając się w przekonaniu, że to jego najgorszy dzień w życiu, podszedł do pudeł. Niepewnie otworzył wieko i zaglądnął do środka. Wielkie, pozakręcane szczelnie słoje zawierały najobrzydliwsze rzeczy, jakie kiedykolwiek widział albo części ciał biednych zwierząt. Wszystko było podpisane i ułożone, by w razie wstrząsu się nie potłukło. Biorąc pierwszy z brzegu, podniósł go do góry, po czym przeczytał naklejoną kartkę. Rozglądnąwszy się po gabinecie, natrafił na otwarte wejście, którego nie zauważył wcześniej. Znajdowały się tam zrobione z czarnego drewna półki oraz specjalne szafki przystosowane do trzymania sproszkowanych składników. Wszystko oczywiście było oznakowane. Zerknął jeszcze na zegarek zawieszony nad głową Mistrza Eliksirów pochłoniętego sprawdzaniem jakichś papierów. Wskazywał on dobre piętnaście minut po dziewiętnastej. Miał nadzieję, że wyrobi się do ciszy nocnej.
Segregując kolejne słoje oraz opakowania, jego myśli w kółko krążyły koło Fawcett. Powoli zaczynało go to irytować. Jeszcze nigdy dotąd nie interesowały go dziewczyny. Wiedział, które podobały się chłopakom z wspólnego dormitorium i po części podzielał ich zdanie. Głównie skupiał się na nauce. Marzyła mu się umiejętność przemieniania się w animaga, a w dalszej przyszłości bycie mistrzem transmutacji. Może udałoby mu się zostać kimś naprawdę znanym.
Z tą myślą wrzucił do szuflady sproszkowany ogon jaszczurki. Jego wzrok padł na zamknięte w szklanej butelce niebieskie oczy zalane jakimś olejem. Od razu przypomniało mu się podekscytowane spojrzenie Fawcett. Przecież się nie zakochałem, pomyślał z wściekłością, kopiąc w jedno z pudeł, które poleciało w górę, strącając przy tym stojący na rogu słoik, który z trzaskiem rozbił się na kamiennej posadzce.
- O rzesz!
- Ravenclaw traci 30 punktów za pańską nieudolność - usłyszał za sobą.
Powoli odwracając się, napotkał czarne źrenice nauczyciela. Mając ochotę zapaść się pod ziemię za swoją głupotę, pytająco popatrzył na różdżkę Severusa skierowaną na jego postać. Ten zaś machnięciem przywrócił zawartość naczynia na swoje miejsce.
- Niech pan już idzie i następnym razem patrzy pod nogi.
Pokiwał głową, przy czym zgiął się, by postawić w rogu kopnięty karton.
- Do widzenia, panie profesorze - mówiąc te słowa, wycofał się w stronę wyjściowych drzwi, po czym zniknął za nimi.
***
Kładąc się spać w ciepłym, miękkim łóżku, przypomniał sobie rozmowę kolegów z dormitorium, którą odbyli rano. Dyskutowali wtedy o zbliżającym się wielkimi krokami balu bożonarodzeniowym. W zasadzie zostały tylko cztery dni, nie wliczając tego. Z przerażeniem stwierdził, że nie ma partnerki, a na dodatek wszystkie dziewczyny, jakie dobrze znał, zostały już zaproszone. Z ulgą odetchnął na myśl o tym, że w szafie wisi elegancka, niedawno kupiona szata. Przynajmniej strój miał z głowy. Przekręcając się na lewy bok, przyszła mu do głowy Daisy - czarnowłosa, niska uczennica z szóstej klasy. Zawsze pilna i pracowita, lubiąca też samotność. Wiele osób za jej plecami nazywało ją mrukiem. Kiedyś, jak z nią rozmawiał w bibliotece, wydała mu się sympatyczna. Miał nadzieję, że uda mu się zaprosić ją na bal. Inaczej będzie miał duży problem.
Ciesząc się, że ten koszmarny dzień w końcu dobiegł końca, zamknął oczy, po czym powoli zapadł w sen. Śniła mu się niebieskooka, drobna puchonka.
***
Stojąc przed lustrem i poprawiając szatę, stwierdził, że prezentuje się w niej całkiem dobrze. Rękawy oraz nogawki były idealnej długości. Uśmiechając się promiennie, udał się w stronę holu poprzedzającego wejście do Wielkiej Sali. Przy trzeciej kolumnie z prawej strony miała czekać na niego Daisy. Zdziwił się, jak mu o tym powiedziała, gdyż myślał, że spotkają się w pokoju wspólnym. Był taki szczęśliwy z faktu, że w ogóle zgodziła się pójść z nim na ten bal! Dość długo zbierał się na odwagę, by ją o to zapytać. Zrobił to dopiero w zasadzie przedwczoraj, gdy spotkał ją przypadkiem w bibliotece. Poza tym jego myśli zaprzątała Fawcett. Przypadkiem przechodząc kiedyś koło chatki Hagrida, usłyszał, jak koleżanka zwraca się do niej Karsis. Później całą noc nie mógł spać, zastanawiając się, czy jej imię pasowałoby do jego nazwiska. Kto by pomyślał, że ludziom przychodzą takie myśli zamiast snu?
Dotarł do schodów, po czym rozglądnął się w poszukiwaniu Daisy. Ubrana była w ciemnozieloną sukienkę zwężaną w talii. Musiał przyznać, że wygląda naprawdę ładnie. Rozmawiała z jakimiś dziewczynami. Jedna z nich, ta w niebieskiej sukni, wydała mu się znajoma. Gdy jego partnerka zawołała go do siebie stwierdził, że to jest Karsis. Czując, jak żołądek robi mu fikołka, podszedł do dziewczyn. Przywitał się, po czym każda z nich również się przedstawiła, podając rękę. Delikatnie ściskając dłoń Fawcett, poczuł, jak przyjemne ciepło wypełniło całe jego ciało. Ona jedynie zarumieniła się. Doszedł do wniosku, że musiała zauważyć jego ukradkowe spojrzenia na korytarzach oraz przypadkowe mijanie się na schodach. Tymczasem podeszli do nich inni chłopcy. Widząc wysokiego bruneta witającego się z Karsis, dziwne uczucie zazdrości wypełniło jego wnętrzności. Miał ochotę walnąć go za to, że skradł z jej ust ten uroczy uśmiech. Z tego stanu wyrwała go jego partnerka, chrząknięciem zwracając na siebie uwagę. Podając jej rękę, udał się, by zająć miejsce w Wielkiej Sali. Ku jego niezadowoleniu Karsis stanęła po drugiej stronie, przy czym zasłaniał ją jakiś wysoki, barczysty gryfon z siódmego roku.
Do Wielkiej Sali weszli zawodnicy turnieju. Zauważył Pottera, na którego twarzy gościło zdziwienie.
Bal zaczął się tańcem reprezentantów, dopiero później weszły na parkiet inne pary. Prosząc Daisy, wzrokiem szukał niebieskookiej. Nie widząc jej nigdzie, skupił się na krokach. Wirując przez jedną piosenkę, stwierdził, że jego partnerka jest całkiem niezłą tancerką. Rozmawiali ze sobą o mało ważnych rzeczach. Ledwo zaczął następny taniec, ktoś popchnął go i krzyknął „odbijamy”. Nim się obejrzał, trzymał już w ramionach inną dziewczynę. Była to podopieczna tej olbrzymki, pani Maxime. Tańczył z nią w szybszym rytmie. Blondwłosa uśmiechała się uroczo, rozglądając się na boki. Później nastąpiło następne odbicie, tym razem o wiele bardziej kulturalne. Odwrócił głowę, napotykając niebieskie oczy swojej przyszłej partnerki do tańca. Przed nim stała delikatnie zarumieniona Karsis. Pchnięty jakimś impulsem objął ją w pasie, po czym zaczęli poruszać się w dużo wolniejszy takt muzyki. W ogóle nie odzywali się do siebie, najpewniej speszeni swoją obecnością. Werter Stebbins miał nadzieję, że ta chwila będzie trwała jak najdłużej. Niestety, po około czterech minutach muzyka ustała, a panna Fawcett odsunęła się od niego. Łapiąc ją trochę niezdarnie za rękę, zapytał:
- Może się przejdziemy?
- Ehm.. czemu nie - odparła, rumieniąc się jeszcze bardziej.
Idąc w stronę wyjścia na pole, zastanawiał się, co zrobić dalej. Nie spotykał się sam na sam z innymi dziewczynami. Jednakże, to ona okazała się bardziej kreatywna.
- Jesteś na piątym roku? - zapytała.
- Tak. Ty też? - bardziej stwierdził, niż zapytał.
Przytaknęła jedynie głową, uśmiechając się przy tym. Stebbins pomyślał, że za ten uśmiech mógłby oddać wszystko. Idąc ścieżką między krzewami róży, zrodziło się w nim nieprzyjemne pytanie. Co, jeśli ona nie odwzajemnia jego uczuć? Bał się, że jeśli powie, iż mu się podoba, ona wyśmieje go, po czym pójdzie dobrze się bawić z kimś innym.
Karsis widząc jego zamyślenie oraz uczucie strachu przez chwilkę widniejące na jego twarzy, zapytała:
- O czym myślisz, Werterze?
- Bo widzisz, Karsis, ja? - nie dane było mu skończyć, gdyż położyła mu palec na ustach, jakby domyślając się, co chce powiedzieć.
Zauważyła już wcześniej, z jakim zainteresowaniem się jej przygląda. Zresztą nie tylko ona. Koleżanki śmiały się, że ma nieśmiałego adoratora. Szczerze mówiąc, też się jej podobał i wpadł jej w oko w chwili, w której go potrąciła. Zrodziło się wtedy w niej dziwne uczcie. Całymi dniami potrafiła siedzieć zamyślona, starając się przypomnieć sobie brązowe spojrzenie. Nie znając go w ogóle, stwierdziła, że przez najbliższe dni będą musieli wszystko nadrobić.
Zdając sobie sprawę, że być może spotkała tego jedynego, zbliżyła się do niego. Czując się skrępowana przy kręcących się wokół uczniach, pociągnęła go za szatę, wpychając w różany krzak. On zaś nie stawiając żadnych oporów, udał się za nią. Ich twarze zbliżyły się do siebie.
Stebbins czuł ciepły oddech ukochanej na swoim policzku. Obejmując ją i pochylając się niżej z zamiarem pocałowania jej, poczuł, jak coś nieprzyjemnego, niczym prąd przelatuje przez jego ciało. Podskakując do góry, usłyszał pisk Karsis, po czym zauważył, jak wybiega z krzaków. Ze ścieżki dochodził głos profesora Snape:
- Fawcett, Hufflepuff traci przez ciebie dziesięć punktów. *
Nie mając zbytniego wyboru, udał się za nią. Przebiegając spory kawałek przed nauczycielem i Karkarowem, udał się za lśniąco niebieską sukienką, zaś Mistrz Eliksirów krzyknął za nim:
- Ravenclaw też dziesięć punktów, Stebbins!*
____________________________________________________________
* Wypowiedzi Severusa Snape pochodzą z książki Harry Potter i Czara Ognia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez psota dnia Sob 11:50, 26 Sty 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Keri-knw
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pią 1:28, 25 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Hej kochana:)
Krzaki... niezły tytuł Ale podoba mi się. Jak widać, przydałam się;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
NoName
Administrator
Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: NoWhere
|
Wysłany: Sob 0:49, 26 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Na początek poczepiam się tak "regulaminowo". Umieść na początku standardowe info:
*Tytuł: najlepiej podkreślony albo pogrubiony, tak żeby był dobrze widoczny.
*Autor:
*Beta:
*Klasyfikacja: w tym wypadku G jak sądzę
To tak dla porządku, dla autora to tylko chwilka, a jest bardziej przejrzyście.
Co do tekstu, bardzo lubię oryginalne teksty, w których nie pojawiają się kanoniczni bohaterowie, albo mają oni marginalne znaczenie, a autor koncentruje się zupełnie nieznanych osobach. Przynajmniej przestaję wtedy mieć wrażenie, że cały czarodziejski świat składa się tylko z Wielkiej Trójcy i paru Ślizgonów. O, proszę, mamy Krukonów, mam do nich osobisty sentyment, myślę, że ja też byłabym Krukonką :wink: Podoba mi się też, że rozwinęłaś całe opowiadanko z jeden, kompletnie nieistotnej kwestii z kanonu, proszę, ile ciekawych rzeczy może się kryć z kilkoma słowami rzuconymi w przelocie przez Mistrza Eliksirów. Jednym słowem, jestem na tak :wink:
Teraz ta mniej przyjemna część, czyli błędy. Chwała Merlinowi i Twojej becie, nie było ich zbyt wiele i z całą pewnością nic, co przeszkadzałoby w czytaniu. Niemniej parę drobiazgów by się znalazło.
Cytat: | Na dodatek kałamarz z niebieskim atramentem, co chwila przesuwał się po kolorowych okładkach, grożąc wylądowaniem na ziemi |
Mam wrażenie, że przecinek po "atramentem" nie jest potrzebny, to nie jest zdanie podrzędne ani wyliczanie, prawda? Cytat: | Później odbył się nudny wykład z historii. Nudząc się, rysował, a raczej bazgrolił na kartce bez większego sensu. |
Po pierwsze, powtórzenia: nudny wykład i nudząc się. Po drugie, zmieniłabym jakoś układ tych zdań, bo mam wrażenie, że to wykład się nudził i rysował :wink: Cytat: | Z tego wszystkiego wyszedł mu ładny wzór przypominający pnącą się winorośl z owocami w kształcie kwadratów. |
Przecinek po "wzór".
Cytat: | Następną dwugodzinną lekcją były eliksiry |
Myślę, że lepiej by było "następną lekcją były dwugodzinne eliksiry", bo tak jak jest zmieniasz sens zdania. Kładziesz nacisk bardziej na fakt, że chodzi o lekcję dwugodzinną, niż że o następną. Cytat: | Przyznał sam sobie, że wyszła całkiem nieźle, chociaż kolor był zbyt wyrazisty, niż podawał podręcznik. |
Po pierwsze, "przyznał sam sobie" brzmi jakoś dziwnie, może uznał? Po drugie, użycie "niż" sugeruje porównywanie dwóch rzeczy. "kolor był bardziej wyrazisty niż podawał podręcznik". A w ogóle, to co to znaczy, że zbyt wyrazisty? Może za jasny? Za ciemny? Bo wyrazisty jest mało pracyzyjnym określeniem odnośnie koloru (tak, tu się czepiam). Cytat: | Jedyny przedmiot, który wkradł się w serce młodego krukona, fascynując go niesamowicie |
Albo zmień kolejność wyrazów: "niesamowicie go fascynując" albo zamień "niesamowicie" na np. "bez granic" albo coś w tym stylu. Cytat: | Otrząsnął się, zostawiając za sobą dzisiejsze wydarzenia. Na szczęście lekcja z profesor McGonagall była ostatnią dzisiejszego dnia. Teraz wystarczyło bezpiecznie udać się do dormitorium. Zostawić tam wszystkie rzeczy. Wygrzebać w wolnej chwili z dna szafy starą torbę, po czym udać się na pyszny obiad do Wielkiej Sali. |
Powtórzenia... dzisiejsze/dzisiejszego, udać się/udać się...
Cytat: | a kałamarz pięknie roztłukł się na |
Albo potłukł albo rozbił, wersja pośrednia nie istnieje. Cytat: | Patrząc w bok, zauważył dziewczynę, która dzisiaj go potrąciła. Siedziała przy stole Hufflepuffu. Mógł się jej dokładnie przyjrzeć. Jej niebieskie oczy iskrzyły się podekscytowaniem, gdy opowiadała coś koleżance obok. Wymachiwała przy tym żywo rękami. Proste, brązowe włosy opadały gładką taflą na ramiona. Na szyi zawieszony miała złoty medalik w kształcie żaby. Domyślił się, że śpiewała w szkolnym chórze, któremu zawsze akompaniowały ropuchy. |
A mogłabyś te zdania trochę połączyć? Bo nadmiar zdań pojedynczych sprawia wrażenie, że tekst jest "porwany". Cytat: | - Na czym to ja skończyłem? - zaczął Corner. |
No to skończył czy zaczął? :wink: Czasowniki się "gryzą". Cytat: | Jakby Michael dowiedział się, że w ogóle go nie słuchał, myśląc o brązowowłosej dziewczynie, na pewno, by się obraził. |
Jakkolwiek wrzucanie tekstu do Worda, aby poprawił błędy jest chwalebne, to komputer jest maszyną pozbawioną zdolności analizowania poszczególnych przypadków i nie zawsze należy bezmyślnie zgadzać się na to, co proponuje. Przecinek po "na pewno" jest zupełnie zbędny. Cytat: | Nie mając zbytniego wyboru, udał się za nim w poszukiwaniu profesora. |
Udać się w podróż, ale na poszukiwania. Nie mówi się "udać się w poszukiwaniu". Cytat: | Kto by pomyślał, że ludziom przychodzą takie myśli zamiast snu? |
Gdzie te myśli ludziom przychodzą? "Kto by pomyślał, że zamiast snu, ludziom przychodzą do głowy takie myśli?
Swoją drogą ten fragment jest uroczny, no właśnie, kto by pomyślał :wink: Cytat: | Pchnięty jakimś impulsem objął ją w pasie, po czym zaczęli poruszać się w dużo wolniejszy takt muzyki. |
Mówi się wprawdzie "poruszać się w tak muzyki", ale jeśli wolniejsza to muzyka, a nie takt. "Zaczęli się poruszać w takt dużo wolniejszej muzyki" - w przeciwnym razie, z muzycznego punktu widzenia, to zdanie jest co najmniej dziwne :wink: Cytat: | - Bo widzisz, Karsis, ja? |
Dlaczego znak zapytania? Karsis mu przerywa, więc nie powinno być tam wielokropka?
Cytat: | On zaś nie stawiając żadnych oporów, udał się za nią |
Ona zaś, nie stawiając żadnego oporu... - opór się stawia w liczbie pojedynczej, w liczbie mnogiej to można mieć opory przed zrobieniem czegoś.
Dobra, koniec tego czepiania się. Marudzę dlatego, że ogólnie tekst jest fajny, więc warto, aby zawierał jak najmniej błędów. A tak z innej beczki, Stebbins ma piękne imię, "o czym myślisz, Werterze?" brzmi rewelacyjnie, powinien jej odpowiedzieć "kocham Cię, Lotto" Ach, no i fajna ta Karsis, tak od razu bezceromonialnie chłopaka w krzaki. Puchonka... Cicha woda brzegi rwie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NoName dnia Sob 0:51, 26 Sty 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Nevermind
Dołączył: 04 Gru 2007
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ze wschodu
|
Wysłany: Sob 3:10, 26 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Ufam NoName, że innych błędów nie ma, ale nie byłabym sobą, gdybym się nie poczepiała jeszcze... No właśnie:
NoName napisał: | A w ogóle, to co to znaczy, że zbyt wyrazisty? Może za jasny? Za ciemny? Bo wyrazisty jest mało pracyzyjnym określeniem odnośnie koloru (tak, tu się czepiam). |
Tu akurat nie musisz chyba się czepiać Wyrazisty w przypadku koloru ma tylko jedno znaczenie: nasycony. Także sugeruję, żeby zostało, jak jest...
NoName napisał: | Cytat: | Jedyny przedmiot, który wkradł się w serce młodego krukona, fascynując go niesamowicie |
Albo zmień kolejność wyrazów: "niesamowicie go fascynując" albo zamień "niesamowicie" na np. "bez granic" albo coś w tym stylu. |
A po co? Jest poprawnie i nie brzmi źle, więc zmiana jest niepotrzebna. Chyba że widzisz tu błąd, który mi umknął?
Ale... czekaj, i ja coś widzę... "Krukoni" nie piszemy z wielkiej?
Cytat: | Jakby Michael dowiedział się, że w ogóle go nie słuchał, myśląc o brązowowłosej dziewczynie, na pewno, by się obraził. |
Poza nadprogramowym przecinkiem jest tu jeszcze mój ulubiony błąd: alogizm zdań z imiesłowami przysłówkowymi. Jakby Michael dowiedział się, że kto kogo nie słuchał? On sam kogoś trzeciego? Michael dowiedział się, myśląc, czy ktoś, kto go nie słuchał, myśląc...? Kto nie słuchał? Kto myślał? Sugeruję zapis:
Michael na pewno by się obraził, gdyby się dowiedział, że kolega go nie słuchał, a myślał o brązowowłosej dziewczynie.
Naturalnie kolegę możesz już czymś zastąpić.
NoName napisał: | Udać się w podróż, ale na poszukiwania. Nie mówi się "udać się w poszukiwaniu". |
Jasne, ale teraz akurat mówimy, że udajemy się za kimś, kto poszedł w poszukiwaniu czegoś
A tak nieco bardziej do treści się odnosząc - podoba mi się właśnie to, co NoName już pisała, mianowicie: stworzenie świetnej, pełnowymiarowej historii z niczego. Pomyśleć, że za podstawę jej miałaś może dwa zdania w kanonie...! Oklaski
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nevermind dnia Sob 3:12, 26 Sty 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
NoName
Administrator
Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: NoWhere
|
Wysłany: Sob 3:49, 26 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Nevermind napisał: | NoName napisał: | A w ogóle, to co to znaczy, że zbyt wyrazisty? Może za jasny? Za ciemny? Bo wyrazisty jest mało pracyzyjnym określeniem odnośnie koloru (tak, tu się czepiam). |
Tu akurat nie musisz chyba się czepiać Wyrazisty w przypadku koloru ma tylko jedno znaczenie: nasycony. Także sugeruję, żeby zostało, jak jest... |
No już poczepiać się nie można :wink: A tak serio, może nie do końca potrafię powiedzieć o co mi chodzi, ale jako antonim do "wyrazisty" kojarzy mi się "mętny", a wątpię czy w instrukcji przygotowania eliksiru było, że kolor ma być "mętny", raczej, że jasny, a jemu wyszedł trochę za ciemny - tak mi się najbardziej kojarzy. A Twoje "nasycony" Never bardzo ładnie mi tu pasuje. Ale nie upieram się.
Nevermind napisał: | NoName napisał: | Jedyny przedmiot, który wkradł się w serce młodego krukona, fascynując go niesamowicie |
Albo zmień kolejność wyrazów: "niesamowicie go fascynując" albo zamień "niesamowicie" na np. "bez granic" albo coś w tym stylu. A po co? Jest poprawnie i nie brzmi źle, więc zmiana jest niepotrzebna. Chyba że widzisz tu błąd, który mi umknął?
Ale... czekaj, i ja coś widzę... "Krukoni" nie piszemy z wielkiej? |
Po prostu mi to nie brzmi, i tak, wiem, czepiam się. Odczucie zupełnie subiektywne, autorka może jak najbardziej zignorować, bo nie umiem tego w żaden racjonalny sposób uzasadnić. A "Krukoni" wielką.
Nevermind napisał: | NoName napisał: | Udać się w podróż, ale na poszukiwania. Nie mówi się "udać się w poszukiwaniu". |
Jasne, ale teraz akurat mówimy, że udajemy się za kimś, kto poszedł w poszukiwaniu czegoś  |
Być może, mimo wszystko nadal zestawienie "udał się za nim w poszukiwaniu profesora" brzmi jak dla mnie zle. Stanowczo wersja "na poszukiwania" profesora brzmi dla mnie bardziej poprawnie. Ale ponownie nie potrafię tego uzasadnić, jutro spróbuję poszukać jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia :wink:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
psota
Dołączył: 30 Lis 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 11:53, 26 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Serdeczne podziękowania.
Że też wam się chciało.
Poprawki... przemyślę wszystko, co napisałyście i w wolnym czasie poprawię. Napewno kilka wprowadzę!
Póki co zostawię tak jak jest.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez psota dnia Sob 11:54, 26 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
NoName
Administrator
Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: NoWhere
|
Wysłany: Nie 1:43, 03 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Z przyczyn technicznych Forum EL zostaje przeniesione.
[link widoczny dla zalogowanych]
Wszystkie posty zostały już przeniesione, prosimy użytkowników o rejestrowanie się, aby można było przyporządkować posty do użytkownika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|